
Muszę przyznać, że na początku byłam bardzo sceptyczna. Nigdy wcześniej nie korzystałam z żadnych aplikacji do generowania zdjęć, a wizja „fotografa AI” brzmiała trochę jak tani trik z TikToka. Ale ciekawość wygrała — szczególnie że od dawna myślałam o odświeżeniu swojego zdjęcia profilowego na LinkedIn, a nie miałam ani czasu, ani ochoty na umawianie się do fotografa. Trafiłam na stronę Sesja Zdjęciowa AI trochę przypadkiem, z polecenia znajomej. Strona wyglądała przejrzyście, wszystko było po polsku, więc postanowiłam spróbować — tym bardziej że oferowali darmową sesję testową. Pomyślałam: „Najwyżej się pośmieję z efektu”. Jak wyszło?
Ale zanim ci opowiem, jakie efekty udało się osiągnąć…
Muszę przyznać, że na początku nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Nigdy wcześniej nie korzystałam z żadnych narzędzi AI, nie mam technicznego zacięcia i zawsze wydawało mi się, że takie rzeczy są albo dla geeków, albo dla influencerów. Dla mnie „sztuczna inteligencja” brzmiała bardziej jak coś z filmów niż coś, co miałabym wykorzystać do… zrobienia zdjęcia profilowego.
Zwykle, gdy potrzebowałam nowego zdjęcia, po prostu prosiłam kogoś znajomego, żeby pstryknął mi fotkę przy ładnym świetle. Trochę się wygładzało filtry w telefonie i tyle. Tu miałam wrzucić swoje zdjęcia do jakiejś aplikacji i ona sama miała coś z tego stworzyć? Brzmiało to dla mnie bardziej podejrzanie niż praktycznie.
Ale ciekawość wzięła górę — i stwierdziłam, że skoro można przetestować, to nic nie tracę.
Jakie style zdjęć mogłam wybrać?
Kiedy przyszło do wyboru stylu zdjęcia, przyznam, że byłam trochę zaskoczona, jak wiele opcji oferuje ta aplikacja. To nie było po prostu: „formalnie” albo „na luzie”. Można było naprawdę dopasować efekt końcowy do konkretnego celu, a nie tylko „ładnie wyglądać”. Oto kilka kategorii, które szczególnie zwróciły moją uwagę – i co o nich myślę po przetestowaniu:
Zdjęcia biznesowe
To klasyka — proste, profesjonalne kadry, zazwyczaj z jasnym tłem, ubranie typu marynarka, stonowana kolorystyka. Wygląda to jak zdjęcie zrobione specjalnie na LinkedIn lub do CV. U mnie wyszło bardzo neutralnie i estetycznie, choć w niektórych wersjach AI chyba „przesadziła” z make-upem – wyglądałam trochę zbyt perfekcyjnie. Ale jako baza do profilu zawodowego – naprawdę OK.
Business casual
To była opcja, którą wybrałam na start. Zdjęcia miały trochę więcej luzu – tło wyglądało na jakieś biuro z dużym oknem, ubranie nadal schludne, ale np. zamiast koszuli – sweter lub top. Mimika też była mniej „sztywna”, bardziej naturalna.
Moim zdaniem najlepszy balans, jeśli ktoś chce wyglądać profesjonalnie, ale nie jakby pozował do paszportu.
Aplikacje randkowe
Nie testowałam tej opcji na serio, ale zajrzałam z ciekawości. Zdjęcia były zdecydowanie bardziej „instagramowe” – lepsze światło, lekko podkreślona uroda, luźniejszy styl. Co ciekawe, AI potrafiło nadać zdjęciom taki… ciepły klimat, jakby robione były przy zachodzie słońca. Dla kogoś, kto nie lubi pozować i nie ma dobrych zdjęć na Tindera czy Bumble – to może być świetna opcja.
Portret studyjny
Tu styl był najbardziej „klasyczny” – ciemniejsze tło, skoncentrowane światło, neutralna ekspresja. Coś jak z typowego studia fotograficznego. Nie każdemu przypadnie do gustu, bo zdjęcia są raczej „poważne”, ale wyglądają bardzo profesjonalnie. Jeśli ktoś potrzebuje zdjęcia np. do publikacji, prelekcji, konferencji — to będzie dobry wybór.
Fitness
Zaskakująco ciekawa opcja. Zdjęcia wyglądały jakby robione były w siłowni albo na zewnątrz podczas treningu. Sylwetka była wyeksponowana, ale nie w sposób przesadzony. Ktoś, kto prowadzi profil trenerski, lifestyle’owy czy fitnessowy, mógłby się naprawdę zdziwić, jak dobrze to wygląda.
Podróżnicze
Tu AI wrzuca użytkownika w różne „egzotyczne” tła – plaże, góry, miasta, zachody słońca. Trochę jak okładka magazynu podróżniczego. Część z tych zdjęć wyglądała naprawdę efektownie, choć kilka było ciut „za bardzo” — np. zbyt wyraziste kolory albo nienaturalne ujęcie. Ale w ogólnym rozrachunku – bardzo fajna opcja do social mediów.
Vintage glamour
To była chyba najbardziej zaskakująca opcja. Stylizacje w klimacie retro, delikatny makijaż, fale we włosach, tło jak z lat 50. albo sesji mody z dawnych lat. AI potrafiło „przebrać” mnie w coś w rodzaju satynowej sukienki i nadać zdjęciu taki filmowy klimat. Fajna zabawa — i ciekawe doświadczenie, bo na co dzień raczej nie mam okazji tak wyglądać.
Jak to wyglądało w praktyce?
Po wejściu na stronę wszystko było dość czytelne, więc bez problemu przeszłam do pierwszego kroku, czyli dodania zdjęć. Wgrałam 5 zdjęć, ale zadbałam o to, żeby każde było z innego ujęcia — jedno z profilu, jedno lekko z góry, jedno z uśmiechem, inne bardziej neutralne. Wszystkie były robione telefonem, w różnych warunkach, raczej zwyczajne, nie pozowane. Następnie aplikacja poprosiła mnie o wybór stylu zdjęcia. Z dostępnych opcji wybrałam coś w rodzaju „business casual” — zależało mi, żeby efekt nadawał się na profil zawodowy, ale bez przesadnej powagi.
Proces generowania zajął kilka minut. Po tym czasie mogłam zobaczyć zestaw zdjęć. Było ich kilkanaście, każde trochę inne — inne tło, czasem inna fryzura, inne ubrania, czasem bardziej „lifestylowe”, innym razem bardziej formalne. Na pierwszy rzut oka wyglądały całkiem przyzwoicie.
Coś, czego się nie spodziewałam: AI dopasowuje styl do… mojego wyglądu?
Dopiero po chwili zorientowałam się, że niektóre z wygenerowanych zdjęć wyglądają „lepiej niż powinny”. I nie chodzi tylko o jakość obrazu, ale o to, jak dobrze pasowały do mnie kolory ubrań, tła czy nawet światło. Z ciekawości poczytałam trochę o tym, jak działa ta technologia — i tu naprawdę się zdziwiłam. Okazuje się, że https://sesjazdjeciowa.ai/pl/fotograf-ai nie tylko rozpoznaje twarz i generuje zdjęcie, ale analizuje też typ urody: kolor skóry, odcień włosów, rysy twarzy, a nawet proporcje. Na tej podstawie system automatycznie dobiera stylizacje, które mają pasować do danej osoby.
Czyli jeśli np. ktoś ma jasną karnację i chłodny typ urody – AI może podsunąć mu tło w odcieniach błękitu czy szarości, a nie np. mocno żółte czy czerwone, które mogłyby „gryźć się” z cerą. I to naprawdę działa – bo na niektórych zdjęciach wyglądałam, jakbym miała świadomie dobrane kolory stylizacji, mimo że… niczego sama nie wybierałam.
To jest coś, czego nie oferuje żadna zwykła sesja zdjęciowa bez stylisty. W prawdziwym świecie to wymaga wiedzy, konsultacji, przymiarek. A tu? Wrzucone selfie z telefonu i AI sama „wiedziała”, co mi pasuje. Dla kogoś, kto nie zna się na modzie, stylizacji czy typach urody (czyli np. dla mnie) — to naprawdę spora wartość dodana.
Nie mówię, że to perfekcyjne — ale przy kilku zdjęciach naprawdę miałam wrażenie, że ktoś „za kulisami” dopracował każdy szczegół pod kątem tego, jak będę się prezentować. I to było jedno z największych zaskoczeń całego procesu.
Ile to kosztuje i jak to wygląda z płatnością?
Po darmowym teście (który naprawdę warto zrobić – daje dobry obraz, czy to dla nas), aplikacja oferuje trzy płatne pakiety. Każdy różni się liczbą generowanych zdjęć oraz dodatkowymi funkcjami, jak np. szybszy czas realizacji czy więcej stylów do wyboru.
Nie pamiętam dokładnych nazw, ale mniej więcej wyglądało to tak:
- Pakiet podstawowy – dla osób, które chcą tylko kilka zdjęć, np. na LinkedIn czy do CV.
- Pakiet średni – więcej zdjęć + większy wybór stylów, idealny jeśli chcesz mieć coś na różne okazje.
- Pakiet premium – największa liczba zdjęć i opcji stylizacji, dla osób, które np. budują personal branding albo potrzebują contentu na różne platformy.
Ja zdecydowałam się na ten środkowy — nie chciałam przesadzać z ilością, ale chciałam mieć trochę wyboru. Zdjęcia dostałam do pobrania po kilku minutach, wszystko w dobrej jakości.
Płatność? Bezproblemowa.
To, co mi się spodobało, to fakt, że płatność była szybka i naprawdę intuicyjna – żadne przeklikiwanie się przez 10 ekranów. Można zapłacić kartą lub przez szybki przelew. System wyglądał na bezpieczny (była płatność przez sprawdzonych operatorów, wszystko zaszyfrowane), więc nie miałam żadnych obaw. Po płatności od razu dostałam potwierdzenie i dostęp do efektów. Co ważne – nie było żadnego haczyka. Jednorazowa płatność lub subskrypcja do wyboru i koniec, co dla mnie jest ogromnym plusem.
Ostateczny werdykt – czy zrobiłabym to ponownie?
Nie spodziewałam się, że pierwsze moje zdjęcie „zrobione przez sztuczną inteligencję” okaże się jednym z lepszych, jakie mam w sieci. Nie twierdzę, że AI zastąpi dobrego fotografa z doświadczeniem, który potrafi uchwycić emocje, osobowość i poprowadzić człowieka w trakcie sesji. Ale szczerze? Jeśli potrzebujesz dobrego, aktualnego zdjęcia profilowego bez stresu, przebierania się i ustawiania świateł w salonie — to jest świetna opcja.
To rozwiązanie:
- dla zabieganych, którzy potrzebują nowego zdjęcia „na już”,
- dla nieśmiałych, którzy nie czują się swobodnie przed obiektywem,
- dla praktycznych, którzy wolą zapłacić raz i mieć spokój niż inwestować czas w organizowanie sesji.
Czy wszystko było idealne? Nie. AI czasem się myli, czasem coś wygląda lekko nienaturalnie, i trzeba umieć przymknąć oko na drobne niedoskonałości. Ale efekt końcowy był naprawdę użyteczny i zaskakująco… ludzki. Czy zrobiłabym to drugi raz? Zdecydowanie tak — np. gdybym potrzebowała innego stylu zdjęcia (np. randkowego albo wizerunkowego do nowego projektu). To nie tylko oszczędność czasu i pieniędzy, ale też fajna zabawa z efektem, który zostaje na długo.